Zagubiony w tłumaczeniu
Marek myślał, że zna podstawy włoskiego. Kto by pomyślał, że zamówienie kawy w Rzymie może zamienić się w międzynarodowy incydent?
Marek, pewny siebie jak nigdy, podszedł do baru i powiedział: „Un caffè, per favore”. Barista spojrzał na niego z podziwem. Zachęcony Marek postanowił zabłysnąć i dodał: „Con latte, per piacere”. Barista zmarszczył brwi. Marek, chcąc się popisać, rzucił jeszcze: „E una brioche, grazie!”. W tym momencie barista krzyknął coś po włosku i zaczął energicznie gestykulować. Cała kawiarnia wstrzymała oddech.
Okazało się, że Marek właśnie zamówił kawę z mlekiem prosto od krowy i rogalika, który sam upiecze. Od tej pory w rzymskich kawiarniach wisi jego zdjęcie z podpisem: „Attenzione! Turista pericoloso!” (Uwaga! Niebezpieczny turysta!).
Walizka pełna niespodzianek
Ania zawsze była mistrzynią pakowania. Ale czy jej supermoce zadziałają, gdy limit bagażu to zaledwie 20 kg na dwutygodniowe wakacje?
Mąż: „Kochanie, jesteś pewna, że potrzebujesz aż 15 par butów?”
Ania: „Oczywiście! A co jeśli będzie padać? Albo świecić słońce? Albo spadnie śnieg?”
Mąż: „Ale lecimy na Hawaje…”
Ania: „No właśnie! A co jeśli wybuchnie wulkan? Potrzebuję butów odpornych na lawę!”
Na lotnisku okazało się, że walizka Ani waży dokładnie 19,99 kg. Szczęśliwa Ania oznajmiła: „Widzisz? Zostało jeszcze miejsce na pamiątki!”. Mąż tylko westchnął, zastanawiając się, czy uda mu się przemycić własną szczoteczkę do zębów.
GPS wie lepiej
Tomek był dumny ze swojego nowego GPS-a. W końcu, co może pójść nie tak, gdy masz elektronicznego przewodnika?
Podczas rodzinnej wycieczki Tomek ślepo podążał za wskazówkami GPS-a. „Za 100 metrów skręć w prawo” – powiedział miły kobiecy głos. Tomek posłusznie skręcił… prosto w pole kukurydzy. „Jedź prosto przez 2 kilometry” – kontynuował GPS. Rodzina patrzyła z niedowierzaniem, jak Tomek przedziera się przez łany kukurydzy. „Cel podróży po prawej stronie” – oznajmił w końcu GPS, gdy dotarli do… środka jeziora.
Tomek, mokry ale niewzruszony, oznajmił rodzinie: „Widzicie? GPS wie, że zawsze chciałem nauczyć się surfować!”. Od tej pory rodzina pozwala mu korzystać z GPS-a tylko w wirtualnej rzeczywistości.
All-inclusive z niespodzianką
Zosia i Janek zaoszczędzili na wymarzony all-inclusive. Kto by pomyślał, że „wszystko w cenie” może mieć tak wiele interpretacji?
Zosia: „Kochanie, w folderze pisało, że mają tu 5 basenów!”
Janek: „Tak, widzę. Jeden dla dorosłych, jeden dla dzieci, jeden z hydromasażem…”
Zosia: „A te dwa pozostałe?”
Janek: „Cóż, według mapy, to chyba fontanna przed hotelem i kałuża na parkingu…”
Na koniec pobytu Zosia i Janek otrzymali rachunek za „dodatkowe atrakcje”. Okazało się, że oddychanie hotelowym powietrzem i korzystanie z grawitacji nie było wliczone w cenę. Na szczęście, uśmiechanie się do personelu pozostało bezpłatne… na razie.
Przygoda w chmurach
Basia bała się latać. Ale kto by pomyślał, że jej pierwsza podróż samolotem zamieni się w one-woman show?
Gdy samolot wystartował, Basia kurczowo złapała się fotela. Stewardessa próbowała ją uspokoić, proponując sok. Basia, blada jak ściana, wykrztusiła: „A macie coś mocniejszego? Na przykład spadochron?”. Turbulencje sprawiły, że zaczęła głośno odmawiać wszystkie znane sobie modlitwy, mieszając je z tekstami piosenek Abby. Pasażerowie, zamiast się denerwować, zaczęli jej wtórować, tworząc najbardziej eklektyczny chór w historii lotnictwa.
Po wylądowaniu Basia została nagrodzona gromkimi brawami. Linie lotnicze zaproponowały jej stałą posadę jako „Animator Lotniczy”. Basia odmówiła, twierdząc, że woli podróżować pieszo – „przynajmniej wtedy wiem, gdzie jest wyjście awaryjne”.