Czy wiedzieliście, że ludzie potrafią być naprawdę kreatywni, gdy chodzi o zrzucenie kilku kilogramów? No bo kto by pomyślał, że jedzenie waty lub oddychanie zapachem jedzenia może być uznane za dietę!
Tak, dobrze słyszeliście. Istnieje coś takiego jak „dieta watowa”. Polega ona na jedzeniu waty nasączonej sokiem owocowym zamiast normalnych posiłków. Podobno ma to dawać uczucie sytości przy minimalnej liczbie kalorii. Kiedy pierwszy raz o tym usłyszałam, myślałam, że to jakiś żart z programu rozrywkowego! Wyobrażacie sobie, jak by to wyglądało w praktyce? Zamiast pysznej kolacji z przyjaciółmi – garść kolorowej waty. Brzmi jak marzenie każdego pięciolatka, ale chyba niekoniecznie dorosłego człowieka.
A co powiecie na dietę oddechową? Tak, to nie pomyłka – niektórzy wierzą, że można schudnąć, po prostu wąchając jedzenie zamiast jego spożywania. Podobno mózg daje się nabrać i myśli, że faktycznie coś zjedliśmy. To trochę jak próba oszukania własnego organizmu – jakbyśmy chcieli przekonać samochód, że zatankowaliśmy go, pokazując mu zdjęcie stacji benzynowej.
Ale to jeszcze nic! Słyszeliście o diecie słonecznej? Jej zwolennicy twierdzą, że można żyć, czerpiąc energię bezpośrednio ze słońca, jak rośliny. Wyobraźcie sobie, że zamiast jedzenia śniadania, po prostu wychodzicie na balkon i „ładujecie baterie” jak jakaś ludzka solarna ładowarka. Ciekawe, czy w pochmurne dni zwolennicy tej diety chodzą głodni, czy może mają zapasową żarówkę w kieszeni?
A może ktoś z was próbował diety tapeworma? Nie, to nie jest nazwa nowej superżywności. To dosłownie połknięcie tasiemca, żeby „zjadał” część naszego jedzenia. Brzmi jak scenariusz horroru, prawda? To chyba jedyna dieta, gdzie nasz posiłek też ma swój własny posiłek. Czy to nie zabawne, jak daleko niektórzy są w stanie się posunąć, żeby zgubić parę kilogramów? Może zamiast tych wszystkich szalonych pomysłów, po prostu zjedzmy zdrową sałatkę i pójdźmy na spacer? Chociaż, kto wie – może za kilka lat będziemy się śmiać z jedzenia warzyw, wcinając pyszną, pożywną… watę?