Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jak daleko ludzie są w stanie się posunąć, żeby uniknąć rodzinnego obiadu? Cóż, przygotujcie się na jazdę bez trzymanki po krainie ludzkiej kreatywności i desperacji!
Wyobraźcie sobie taką sytuację: siedzicie przy stole, wujek Staszek opowiada po raz setny tę samą historię, a wy marzycie tylko o tym, żeby się stamtąd wyrwać. No i co robicie? Pewnie wymyślacie jakąś standardową wymówkę, typu „boli mnie głowa” albo „muszę wcześnie wstać do pracy”. Ale są tacy, którzy podnoszą to do rangi sztuki! Kiedy pierwszy raz usłyszałam o niektórych wymówkach, myślałam, że to żarty z kiepskiego sitcomu. Ale nie – to życie, które jak zwykle przebija najlepsze scenariusze!
Jedną z moich ulubionych historii jest facet, który twierdził, że musi natychmiast wracać do domu, bo… zapomniał wyłączyć żelazko w akwarium. Tak, dobrze słyszycie – żelazko w akwarium! Wyobrażacie sobie minę jego matki? Musiała wyglądać jak rybka, która właśnie zobaczyła nurka w swoim domku. Inny geniusz wymówek oznajmił rodzinie, że właśnie dostał wiadomość od kosmitów i musi się z nimi spotkać. Bo wiecie, kosmici to tacy ludzie punktualni, że nie wypada ich przecież trzymać w kolejce nad Ziemią, prawda?
Ale to jeszcze nic! Była też dziewczyna, która z kamienną twarzą oświadczyła, że musi iść nakarmić swojego smoka. I nie, nie chodziło o grę komputerową czy jakieś egzotyczne zwierzątko – po prostu smoka. Jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem. A mój osobisty faworyt? Gość, który stwierdził, że właśnie przypomniał sobie, że jest tajnym agentem i został wezwany na misję. Ciekawe, czy rodzina kupiła tę wymówkę, czy może raczej zaczęła się zastanawiać, czy nie czas zadzwonić po karetkę?
Te historie są jak dobry ser – im starsze, tym bardziej absurdalne i zabawne. Ale zastanawiam się, co to mówi o naszych rodzinnych relacjach? Może zamiast wymyślać coraz to bardziej szalone wymówki, powinniśmy po prostu nauczyć się mówić „nie, dziękuję” bez poczucia winy? Albo lepiej – nauczyć wujka Staszka nowych historii! W końcu, kto wie – może następnym razem to my będziemy tymi, którzy będą opowiadać o tajnych misjach i głodnych smokach, siedząc na rodzinnym obiedzie i obserwując, jak młodsze pokolenie desperacko szuka drogi ucieczki. Kto wie, może to właśnie jest sekret udanego rodzinnego spotkania – odrobina absurdu i dużo śmiechu?