Dress code czy nie code?
Marek był pewien, że zrobi świetne pierwsze wrażenie w nowej firmie IT. W końcu założył swój najlepszy T-shirt z napisem „Nie ma bugów, są tylko nieudokumentowane funkcje”.
Wchodząc do biura, zauważył, że wszyscy noszą eleganckie garnitury. Szef spojrzał na niego i zapytał:
- Nowy stażysta?
- Nie, nowy senior developer – odpowiedział Marek.
- Oh, przepraszam. Myślałem, że to dzień casual friday.
- Ale dziś jest poniedziałek…
- No właśnie. U nas casual friday trwa cały tydzień, oprócz poniedziałków.
Marek szybko zrozumiał, że w tej firmie będzie musiał nauczyć się nie tylko nowego kodu, ale i dress code’u.
Kawowa katastrofa
Asia, wielka fanka kawy, postanowiła zaimponować nowym kolegom swoimi baristycznymi umiejętnościami. Co mogło pójść nie tak?
Podeszła do ekspresu i zaczęła wciskać przyciski jak DJ na koncercie. Nagle maszyna zaczęła wydawać dziwne dźwięki.
- Ej, czy to normalne, że ekspres brzmi jak startujący samolot? – zapytała kolegę.
- Jaki ekspres? To nasz serwer!
Okazało się, że Asia przez pomyłkę próbowała zaparzyć kawę w głównym serwerze firmy. Na szczęście IT uznało to za świetny test bezpieczeństwa i dostała awans.
Prezentacja z przeszkodami
Tomek miał przedstawić swoje pierwsze pomysły na zebraniu. Był tak zdenerwowany, że postanowił użyć najnowszej technologii – okularów z wyświetlaczem, by nie zgubić wątku.
- Jak widzicie na slajdzie… – zaczął, ale nagle ekran okularów się zawiesił.
- Przepraszam, mam małe problemy techniczne – powiedział, próbując dyskretnie zresetować okulary.
- Spokojnie, to normalne. Mamy tu 99 problemów, ale prezentacja to tylko jeden z nich – zażartował szef.
Tomek dokończył prezentację z pamięci, udowadniając, że czasem najlepsza technologia to ta między uszami.
Imię do zapomnienia
Kasia była zdeterminowana, by zapamiętać imiona wszystkich nowych współpracowników. Niestety, jej metoda skojarzeń okazała się… zbyt kreatywna.
- Cześć, jestem Kasia – przedstawiła się koledze.
- Miło cię poznać, jestem Marek – odpowiedział.
- Marek… jak Marek Grechuta! – wykrzyknęła triumfalnie.
- Eem… nie, jak Marek Kowalski.
- Oh, przepraszam. To może zaśpiewamy „Dni, których nie znamy”?
Od tego dnia Kasia stała się znana jako „ta, co zawsze śpiewa przy powitaniu”. Przynajmniej nikt nie zapomniał jej imienia.
Lunch break… down
Michał postanowił zjeść lunch na tarasie nowego biura. Co mogło pójść nie tak z prostym kanapką?
Usiadł wygodnie, wyjął kanapkę i… poryw wiatru porwał ją prosto w dół, 10 pięter niżej.
- Moja kanapka! – krzyknął, pochylając się przez barierkę. W tym momencie usłyszał głos z dołu:
- Hej, kto rzuca kanapkami w klientów?!
Okazało się, że jego lunch wylądował prosto na głowie potencjalnego inwestora. Michał nie tylko stracił kanapkę, ale i zyskał nowy przydomek: „Kanapkowy snajper”.